Opowiadanie w całości dedykowane Izuś i La seniorita T.

3 listopada 2012

#3. Be my rock, protect me from the evil of this world, against misunderstanding.


     Alkohol w nadmiernych ilościach nigdy nie jest dobry dla ludzkiego organizmu. Lilianna dobrze o tym wiedziała, a mimo to nie potrafiła odmówić go sobie w chwilach, kiedy czuła się rozgoryczona, chcąc utopić w nim swoje wszelkie smutki. W takich właśnie chwilach, zajmując miejsce przy barze, obserwując bawiących się ludzi, zazdrościła im tej błogiej beztroski, poczucia euforii i radości, których sama nie potrafiła nigdy zasięgnąć. Tego wieczoru, chcąc nie chcąc, była skazana na towarzystwo Fernando Torresa, który momentami złościł ją. Samym sobą. Tym, jaki był. Swoją pewnością siebie, arogancją, a przede wszystkim uśmiechem, który nie schodził z jego twarzy. Patrząc na niego, uświadamiała sobie, jak niewiele w życiu osiągnęła. Tak naprawdę nie miała powodu, ku temu, by być dumną z samej siebie, a tym bardziej, by inni byli z niej dumni. Sukcesy? Chyba jedynymi jej życiowymi sukcesami było zdobywanie wysportowanych, przystojnych mężczyzn, przy których chwilowo zapominała o otaczającej ją rzeczywistości. Niegdyś snuła ambitne plany – New York Academy i grywanie w produkcjach filmowych samego Woody’ego Allena. Wiedziała, że nie spełni się w tej roli. Byłoby jej znacznie trudniej, niż niegdyś. Jeszcze wtedy miała inne wyobrażenie o życiu. Życiu, które w jej mniemaniu było łatwe, lekkie i przyjemne, a po stracie matki uświadomiła sobie, jak boleśnie ranić potrafi, nie zważając na to, czego tak naprawdę się w nim doszukujemy. Nie opracowywała planu B, żyła chwilą, żyła tym, co będzie, tym, co ma nadejść. Jej głowy nie zaprzątały myśli, by w przyszłości założyć rodzinę, urodzić dzieci, skończyć studia, a przede wszystkim znaleźć odpowiedniego mężczyznę. Miała przecież fotografię. Ale czy kilka fachowych kursów uprawniało ją do czegokolwiek? Jeśli nie fotografia, to psychologia. Postanowiła tak, kiedyś, dawno temu. Nie, nie mogłaby podjąć się nauki na tym kierunku. Nie, nie, nie. Nie potrafiła się w najmniejszym stopniu uporać z własnymi uczuciami, a miałaby doradzać innym? Nonsens. Takie rozwiązanie byłoby jej największym życiowym nonsensem. Na naukę nigdy nie jest za późno. A miłość? Właśnie. Chyba jej potrzebowała najbardziej. Potrzebowała bliskiej osoby, czułości, oddania, wszystkich tych wartości, których tak bardzo brakowało jej po śmierci matki, a których tak bardzo chciała jeszcze doznać, miała na to głęboką nadzieję, choć zrażała się, coraz częściej. Wiedziała. Wiedziała, że monotonne oczekiwanie na zmiany nie da jej niczego. Ona sama musiała chcieć tych zmian. Musiała zmienić coś w swoim życiu, życiu pozbawionym egzystencji.

     Alkohol jej nie służył. Dobrze o tym wiedział. Nie musiał mówić mu o tym nikt, nawet Steven. Widział to. Widział, jak zeszłego wieczoru męczyła się, jak coś ją trapiło, coś, o czym odwagi nie miała powiedzieć, porozmawiać, coś, o czym bynajmniej nie chciała mówić, coś, co skłoniło ją do zatracania się w napojach wysokoprocentowych. Mimo to nie odrywał od niej oczu. Nie wyglądała najlepiej. Prezentowała się okropnie, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Podniósł się na łokciu, by móc przyjrzeć się jej uważniej. Wyglądała jak grecka boginka… Mlecznobiała cera, która w świetle promieni słonecznych wydawała się jeszcze bardziej bledsza, znacznie odznaczała się na tle ciemnej pościeli. Podkrążone oczy i powieki, otoczone wianuszkiem krótkich, eleganckich rzęs. Zarysowane, pełne, malinowe usta, wykrzywiające się w lekkim uśmiechu. A może to wyobraźnia płatała mu w tym momencie jakiegoś figla? Spała, nieustannie od kilku dobrych godzin. W końcu zmęczenie dało jej się we znaki. Mimo to była piękna, na swój sposób, ale była dla niego piękna. Była idealna. Była taka bezbronna. Zbyt słaba, ale właśnie to sprawiało, że zapragnął ochronić ją przed najgorszym złem tego świata tak, aby odczuwała jak najmniej tego złego, aby nie odczuwała go wcale.

     Obudziła się po kilku godzinach snu. Leżała w totalnym bezruchu, siłą woli rozchylając lekko, ociężałe dla niej w tym momencie, powieki. Zamrugała nimi, przechylając głowę na bok, czego skutkiem był nieprzyjemny zawrót głowy. Zobaczyła mężczyznę. Zobaczyła jego. Otwierała usta, by móc wykrzesać z siebie choć jedno słowo, ale zrezygnowała po chwili, czując, jak wielką trudność to jej sprawia. Wbiła wzrok w jego ciemnoczekoladowe tęczówki. Wpatrywała się w nie bez najmniejszego skrępowania. Nie wiedziała, ile trwała w takim stanie. Ku jej przerażeniu, gdzieś głęboko w jej głowie zaczęły pojawiać się obrazy wczorajszej nocy, niezbyt udanej. Starała się przeanalizować dokładnie każdy, najdrobniejszy szczegół, który wydawał się jej w tym momencie czymś niezwykle istotnym, każdy z osobna, jakby wiązała się z nim jakaś nieznana jej historia, historią, którą koniecznie chciała poznać. Byli sam na sam, w jednym pokoju. Była jeszcze w stanie lekkiej nietrzeźwości, ciągnącej się za nią od zeszłego wieczoru. Nie była nawet w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu, co sprawiałoby jej niebywałą trudność. Jej koordynacja ruchowa w tym momencie równała się żałosnemu zeru. On, jako mężczyzna, silniejszy, mógł zrobić z nią wszystko to, na co tylko miał ochotę. Spojrzała na swoją sylwetkę. Jeansy, top, które miała na sobie i skórzana kurtka, która leżała w kącie pokoju. Jej garderoba była kompletna. Jego też. Odczuła niezmierną wdzięczność względem jego osoby, choć nie miała zamiaru mu tego okazać. Nie wykorzystał jej, a właściwie w jakimś stopniu pomógł, a ona nie wierzyła w bezinteresowną pomoc, zwłaszcza w pomoc ze strony mężczyzny. Leżałaby tak jeszcze zapewne dobrych kilka minut, gdyby nie grymas, przeszywający jej twarz. Zerwała się z łóżka energicznie, ku swojemu zdziwieniu, że w ogóle dała radę zrobić coś tak niewykonalnego dla niej w stanie, w którym się znajdowała i nie zważając na jego przerażony krzyk, uciekła, zatrzaskując za sobą drzwi łazienki. Nie chciała, by był teraz obok niej, by oglądał ją w takim stanie. Równało się to jej fatalnemu samopoczuciu. Przemyła twarz zimną wodą, spoglądając na swoje lustrzane odbicie. Nie dostrzegła w nim żadnych fizycznych zmian. Może była trochę blada, raczej przeraźliwie blada, jak mawiał Steven, ale poza tym prezentowała się w swojej ocenie nienajgorzej.
- Lily, otwórz! – westchnął, wypuszczając głośno powietrze z płuc, stając po drugiej stronie dębowych drzwi. Zapukał kilkukrotnie. Martwił się o nią.
- Odejdź, nie chcę, żebyś tu był, zostaw mnie – wychrypiała słabym głosem.
- Oczywiście, że tego nie zrobię. Nie pamiętasz wczoraj? Byłbym kompletnie głupi, gdybym nie wykorzystał tego, że jesteś nadal nietrzeźwa… - odparł zadziornie, śmiejąc się pod nosem. – Ale tego nie zrobiłem, przecież wiesz, że żartuję – dodał po chwili.
     Nie odpowiedziała mu nic. Wiedziała, że to, co powiedział było prawdą, ale wiedziała też, że żartował. Nie wykorzystałby jej. Nie mógłby tego zrobić. Chociażby ze względu na Stevena czy Pepe, dla których godność była jedną z ważniejszych cnot moralnych.
- Twój urok osobisty nie działa, Torres – wykrzywiła wargi w niewidzialnym dla niego uśmiechu.
     Teraz to ona, mówiąc to, miała rację. Jego urok osobisty nie zadziałał, nie zadziałał na nią, co nie oznaczało, że nie ulegnie mu za jakiś czas. Nie zaliczał się do grona tych mężczyzn, którzy na jego miejscu raczyliby się teraz udaną nocą, spędzoną w towarzystwie kobiety o niezwykłej urodzie. Nie, Fernando Torres taki nie był. Nie chciał jej skrzywdzić. Nie zasługiwała na to.
     Po dwudziestu minutach wegetowania w łazience, przekręciła klucz w zamku, kurczowo zaciskając dłoń na klamce. Ogarnęło ją jeszcze większe zmęczenie niż dotychczas. Poczuła, jak z każdą sekunda traci tak potrzebne jej siły, by pokonać dystans dzielący ją od drzwi do łóżka. Przymknęła powieki, a na jej twarzy wymalował się kolejny tego poranka, nieprzyjemny grymas.
     Nie mógł oglądać jej w takim stanie. Teraz wydawała mu się jeszcze bardziej krucha i jeszcze bardziej bezbronna. Nie dało się ukryć wyczerpania i zmęczenia, malujących się na jej bladej twarzy. Wyglądała tak, jakby za chwilę miała zemdleć. Natychmiast znalazł się przy niej i chwycił ją oburącz w pasie. Ona była mu wdzięczna, po raz drugi. Prawdopodobnie uratował ją przed niemiłym spotkaniem z podłogą. Oparła głowę na jego umięśnionej klatce piersiowej, chcąc ukryć twarz w jego ramionach. Uśmiechnął się pod nosem, czego nie było dane jej zauważyć. Powoli, miarowymi krokami podprowadził ją do łóżka, na którym to ją ułożył.
- Zostań… - spojrzała na niego półprzytomnie, ściskając jego nadgarstek.
- Zostanę – ułożył się obok, okrywając kocem.
     Poczuła się inaczej, tak bezpiecznie. Ułożyła głowę na jego ramieniu, a powieki przymykały się mimowolnie. Chwilę po tym już spała. Tym razem spokojniej. Jej oddech był bardziej miarowy i stabilny. Objął ją delikatnie ramieniem, sam mając ochotę na godzinę snu, jednak wiedział, że nie może sobie na to pozwolić, że musi mieć ją na oku, musi czuwać na wypadek, gdyby czegoś potrzebowała, gdyby potrzebowała jego. Na myśl nie przyszło mu, by wykorzystać ją w jakikolwiek sposób. Nie miał wobec niej nieczystych myśli, co z kobiecego punktu widzenia było raczej mało prawdopodobne, a jednak. Szanował ją, szanował jej godność. Urzekła go ta krucha istotka, istotka, która potrzebowała więcej uwagi.

     Minęło pół godziny, a ona nadal spała w jego ramionach. Nie miał serca, ani odwagi budzić jej. Potrzebowała dojść do siebie, potrzebowała snu, potrzebowała odpoczynku i spokoju. Nie chciał, aby obudziła się w jego ramionach. Nie chciał, aby oboje poczuli się niezręcznie, aby między nimi zapanowała ta nieprzyjemna cisza, krępująca obojga. Nie znali się, nie znali się dobrze, nie znali się prawie w ogóle. Ale czy to było im potrzebne?
     Wyswobodził się z jej objęć, pozostawiając ją w niezmiennej pozycji. Doglądnął, czy aby wszystko jest na swoim miejscu, pozostawiając na szafce butelkę wody mineralnej i aspirynę, po czym wyszedł, starannie zamykając za sobą drzwi.
     Zszedł na dół, do przestronnej kuchni, gdzie czekali na niego Steven i Pepe, nic dziwnego, skoro znajdowali się w mieszkaniu kapitana The Reds. Czas ich beztroskich spotkań powoli dobiegał końca w związku ze zbliżającym się ślubem.
- Śpi, wygląda okropnie, jest zmęczona – opadł na krzesło obok bramkarza Liverpool FC.
- Torres, ty naprawdę musisz być bardzo przekonywującym mężczyzną, skoro nie pogoniła cię po przebudzeniu się – roześmiał się Reina, zabawnie poruszając brwiami.
- Za to ty jesteś durniem. Nie tknąłem jej, nie miałem tego w zamiarze – pokręcił głową z rozbawieniem.
- Nie dałbyś rady?
- Była pijana, a ja nie zniżyłbym się do tego poziomu. Możesz mi wierzyć albo i nie – wywrócił oczyma.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem coś takiego, ale jesteś naprawdę dobrym przyjacielem – Gerrard poklepał go po ramieniu, racząc się nektarem ze świeżych owoców.
- Zawsze nim byłem – uśmiechnął się.
- Tak, ale zrozum mnie, nie chciałbym jej pocieszać enty już raz. Niby jest dorosła, ale martwi mnie jej zachowanie, jej życie. Czasami zachowuje się jak kilkuletnie dziecko, a przy tym jest uparta i lubi postawić na swoim. Ciągle powtarzam jej, że powinna wreszcie wziąć się w garść i zrobić coś ze swoim życie. Owszem, kocham ją, ale nie mogę nieustannie prowadzić ją za rękę, tym bardziej, że za kilka tygodne się żenię, a w niedalekiej przyszłości chcę założyć rodzinę – westchnął nieco zmartwiony. Naprawdę martwił się o swoją młodszą siostrzyczkę.
- Biorąc to wszystko pod uwagę jedna noc nie polepszyłaby jej sytuacji – dokończył Reina. – Zachowałeś się naprawdę w porządku. Jesteśmy dumni z naszego hiszpańskiego byczka.
- Jest normalna, na swój sposób, ale jest. Potrzebuje tylko zrozumienia i uwagi – uśmiechnął się, przymykając powieki.
     On starał się ją zrozumieć, ona mu tego nie ułatwiała, ale chciał. Chcieć to móc.


_____________________________________


Trójeczkę oddaję w Wasze ręce i pozostawiam do oceny. 
Jeśli chodzi o moją sondę, to właściwie nie wynika z niej nic konkretnego, stąd moje pytanie: O jakim piłkarzu miałybyście ochotę poczytać coś nowego, coś mojego? Liczę na sugestie pozostawione w komentarzach ^^.
Podaję też GG - 12179754. 
Pozdrawiam.


17 komentarzy:

  1. Widział ktoś opowiadanie np. o Reinie? Przeczytałabym coś ciekawego np. o nim. Albo o całej reprezentacji Hiszpanii ; ) A ty masz zawsze świetne pomysły!
    Torres zachował się wspaniale, więc tu dla niego ogromny plus. ; )
    Czekam na więcej! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty masz zawsze świetne pomysły, więc na pewno coś wymyślisz. Hm... mogłabym doradzic jednak nie wiem w jakiej lidze, zespołach bardziej gustujesz:P
    Co do rozdziału: przez większą cześć myślałam, że wszystko rozgrywa się w mieszkaniu Torresa, a tu proszę jednak u Gerrarda. Torres zachowuje się na prawdę jak facet, który jest potrzebny w takich ciężkich momentach.

    OdpowiedzUsuń
  3. RAMOS RAMOS RAMOD RAMOS ---> to moja odpowiedź co do sondy :D
    odcinek świetny, widać że Torres próbuje ją zrozumieć .
    czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę oryginalna, i powiem, że Torres ma u mnie plus. I to duży. Uwodzenie dziewczyn pod wpływem procentów jest bardzo wysoko na mojej czarnej liście męskich grzechów, a on go nie popełnił. Za to Lily naprawdę musi się zdecydować, co chce robić w życiu, Gerrard dobrze ją podsumował martwi się o nią, ale to ona musi wziąć życie w swoje ręce i jakoś je uporządkować. Brat nie będzie cały czas jej pomagał...
    Co do całości opowiadania, to coraz bardziej się rozwija, z każdą nową częścią wciąga bardziej.
    Oby nowa część pojawiła się jak najszybciej. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nando ma u mnie plus, wielki plus. Niejeden facet wykorzystał by taką sytuację, wręcz były z niej zadowolony, a on nie zachował się jak cham i nie wykorzystałby Lily. Zyskał u mnie. Zyskuje z odcinka na odcinek. I go naprawdę tutaj lubię.
    A Lily coś musi zrobić ze swoim życiem. Niech tylko alkohol nie będzie rozwiązaniem jej problemów, bo przez picie może pogrążyć tylko swoją sytuację. Ja wiem, że est jej teraz trudno, ale musi stać się silniejsza, mocniejsza psychicznie. Niech wie, że człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. Może Nando pomoże Lily wrócić na dobry tor? Może to dzięki niemu odżyje?
    Czekam na kolejny:*

    OdpowiedzUsuń
  6. No i ja też jakoś średnio wierzę w tą jego rzekomą bezinteresowność. W dzisiejszym świecie naprawdę trudno o takie ludzkie odruchy, Fernando wydaje się pod tym względem jak żywcem wyjęty z zupełnie innej epoki, kiedy dla człowieka liczyło się coś jeszcze oprócz jego własnego nosa.
    Chwali się, ale jednocześnie wcale nie dziwię się tej początkowej rezerwie ze strony Li. Rezerwie, która chyba już jej przeszła, przynajmniej częściowo. w gruncie rzeczy chyba każdy z nas potrzebuje kogoś, kto by się nami zaopiekował, więc skorzystała- bo niby czemu nie?;)
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  7. @ni@ tacy ludzie jeszcze istnieją, no ale wiadomo takich to szukać z świeczką ale się znajdzie, wiem to z autopsji. Fernando to jest w końcu wspaniała osoba, tak więc miałam bym do niego uraz jeżeli by doszło do czegoś pomiędzy nim a Lily. A nasza bohaterka powinna się trochę wziąść za siebie, chociaż wiem że to trudno ale możliwe xD Czekam na next i zapraszam do siebie na nowości ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie na www.zycie-to-decyzje.blogspot.com na nowość i zachęcam do komentowania ;**

      Usuń
  8. Ferdek zapunktował. :D Podoba mi się i czekam na kolejny rozdział. Wiem, że dzisiaj krótko ale mózg mi się ostatnio przegrzewa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. podoba mi się ten rozdział. Lilianna nie ma mocnej głowy do alkoholu i na serio powinna przestać pić go w takich ilościach. nie każdy facet jest taki miły i uczynny, jak Fernando, więc następnym razem może być już inaczej. postać Torresa jest świetna! po prostu ideał faceta! widać, że chce zapewnić dziewczynie ochronę, być jej aniołem. to dobrze, bo siostra Stevena jest troszkę zagubiona w świecie. od razu wspomnę o Twoich ciekawych opisach, które wprost uwielbiam! jeśli chodzi o nowe opowiadanie to już znasz moją odpowiedź! chyba nie muszę pisać! nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na czwórkę!
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzeba przyznać, że z Fernando naprawdę jest kulturalny facet. Przecież mógł ją z wielką łatwością wykorzystać, bo dziewczyna nie dość, że by tego nie pamiętała, to jeszcze z całą pewnością by mu na to z pełną uległością pozwoliła. Zresztą, która z nas by tego nie zrobiła, w końcu to piłkarz. :D Ale Fernando jest nie tylko kulturalny, jest też bardzo inteligentny, bo nie każdy facet potrafiłby się domyśleć, że dziewczyna pije, bo skrywa w sobie jakąś tajemnicę. No i to słodkie, że chce ją chronić przed całym złem tego świata, to takie rycerskie. xD
    A co do Lily, niech nie mierzy siebie tak nisko. Wyrywanie przystojnych, wysportowanych mężczyzn to przecież nie lada sztuka, którą niejedna z nas chciałaby mieć wypracowaną. :D
    [http://rok-w-raju.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie powiem Torres mi tutaj wyrażnie zaimponował, zaczynam go tutaj lubić. :D
    Za to irytuje mnie Lily, nie wiem czemu niezbyt przepadam za jej charakterm, a co jak co, alkohol wyraznie jej nie służy.
    Pozdrawiam ;).
    P.s przy okazji zapraszam w wolnej chwilce do siebie
    http://www.zagubione-uczucia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. http://gorzki-smak.blogspot.com zapraszam na nowośc

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się z wszystkimi, że Torres zarobił tutaj wielkiego plusa ;3 A Lily faktycznie irytuje... A od alkoholu powinna trzymać się z daleka...
    Rozdział był świetny i mam nadzieję, ze niebawem dodasz następny, bo strasznie się wciągnęłam *-* ♥
    Życzę dużo weny!
    Mogłabym cię zaprosić do ciebie? Będę naprawdę wdzięczna, a moje opowiadanie cię zaciekawi. ;)
    http://prawdziwe-odbicie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Torres również mi zaimponował. Nie wykorzystał jej, a mimo to miał taką okazję. I dobrze. Naprawdę, duuży plus dla niego. Jest dobrym przyjacielem Gerarda, nie mógłby tego zrobić. Lily? Chyba nie powinna więcej pić. Nawet nie tłumaczy jej to, że sobie nie radzi w życiu. Owszem, od czasu do czasu (mało) to dlaczego nie, ale nie od razu tak dużo. Pozdrawiam Cię ; * + będę czytać pozostałe Twoje blogi, na które mnie zaprosiłaś. Wcześniej nie miałam kiedy. / 444-days-in-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię tu torresa, naprawdę luubię . D:
    Zapraszam na dziewiątkę na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. http://gorzki-smak.blogspot.com jeśli masz ochotę to zapraszam na nowość:)

    OdpowiedzUsuń