Opowiadanie w całości dedykowane Izuś i La seniorita T.

27 października 2012

#2. Repeating the mistakes of the past, we do not know what is really good for us.


      Powolnymi, aczkolwiek miarowym i starannie sprecyzowanymi kroczkami przystępowała z nogi na nogę, z wewnętrzną niechęcią i wymalowanym grymasem niezadowoleniem na twarzy, w towarzystwie Stevena i Pepe, postępowała ku dwóm zupełnie nieznanym jej mężczyznom, a raczej piłkarzom, których znała tylko z okładek magazynów sportowych czy telewizji. W tymże momencie niechybnie pomyślała Lance’u, swoim byłym chłopaku, piłkarz. Kolejny zakłamany w sobie mężczyzna, który pojawił się w jej życiu, ot tak, znikąd, by po niedługim odstępie czasu zostawić ją dla atrakcyjnej blondwłosej piękności. Była niesamowicie naiwna, co wielokrotnie uświadamiał jej Steven. Gdyby nie media publiczne, gdyby nie telewizja, żyłaby nadal w nieświadomości swojego błogostanu, rozradowana tkwiącym przy jej boku sportowcem. Szybko zajął miejsce w jej sercu – równie szybko z niego zniknął. Nie było istotne, które miejsce zajmował na liście jej nieudanych związków, ważne było, że chciała go pokochać, pokochała go, a on wmawiał jej coś, czego tak naprawdę nigdy między nimi nie było, coś, co nawet się nie zrodziło. Pojawiło się pytanie: kim dla niego była? Imponował mu fakt, że jest spokrewniona z jednym ze znakomicie zapowiadających się pomocników ligi angielskiej. Jak każdemu, kto zagrzał miejsce w jej sercu przez najbliższych kilka tygodni. To było takie dziecinne, ale poczuła niesamowitą, wszechogarniającą ją ochotę, by rozpłakać się, po prostu się rozpłakać. W ułamku sekundy zdała sobie sprawę, że nie może tego zrobić, że nie może pozwolić sobie publicznie na tak irracjonalne zachowanie w obliczu ludzi, wśród których przebywała. Byłoby to z jej strony zupełnie niedorosłe. Obiecywała sobie, że będzie to końcem, że każda kolejna nauczka jest dla niej na tyle wystarczająca, by po niedługim czasie pakować się w kolejny bez przyszłościowy związek bez perspektyw na chociażby niedaleką przyszłość. Zacisnęła powieki, zaczerpując do płuc odrobinę świeżego powietrza. Musiała pokazać światu i wszystkim, że jest silna, że jest pewną siebie, wiedzącą, czego chce kobietą, że jej głównym celem jest poprawienie szarej egzystencji życia, które w tym momencie wydawało się Lily jeszcze bardziej poszarzałe i jeszcze bardziej beznadziejna. Szkoda tylko, że na taką wyglądała, w duchu czując się niczym kilkuletnia, zagubiona dziewczynka.
      Myśl o Lance’u krążyła gdzieś w jej głowie, jakby nie chcąc dać spokoju, którego w tym momencie tak bardzo było jej potrzeba. Szła, pogrążona w stanie głębokiej alegorii, zamyślona, odpływająca do swojego własnego, wyimaginowanego świata, bezceremonialnie przytakując to Reinie, to bratu, kompletnie nie zdając sobie sprawy, czego dotyczy owa rozmowa. Przerwał jej dopiero Steven, lekkim szturchnięciem w ramię.
- Lily, chciałbym, żebyś w końcu poznała moich znajomych, Dirka i Fernando – przedstawił jej krótko dwóch mężczyzn, którzy przyglądali się jej z niemałym zaciekawieniem, zwłaszcza ten brązowowłosy z mnóstwem piegów na twarzy. Przyjrzała mu się uważniej i pierwszą rzeczą, jaką dostrzegła, były jego czekoladowe oczy – niezwykle rozradowane, jakby tańczyły w nich małe, radosne iskierki.
- Nie musicie mi się przedstawiać, to nie będzie konieczne, kojarzę was chociażby z telewizji – odparła ze stoickim spokojem i nutką obojętności w głosie. Na chwilę obecną nie była zainteresowana dalszym poznawaniem obydwu piłkarzy, którzy całkiem nieświadomie przypomnieli jej o Lance’u i wcześniejszych zawodach miłosnych.
- Jesteśmy o tym święcie przekonani, ale kultura tego wymaga, tak mnie uczono. Dirk Kuyt, nie wiem, jak tobie, ale mi jest miło cię poznać, Lily – naprzeciw niej przystanął blondwłosy piłkarz, w którego akcencie dało wyczuć się mocną nutkę holenderskiego, mrugając porozumiewawczo. – No już, nie patrz na mnie spod byka, ja nie gryzę, a jeśli dogadujesz się z Reiną, to i ze mną nie będziesz miała większego problemu – zaśmiał się, wyciągając dłoń w jej kierunku.
- Myślę, że jesteś zbyt pewny siebie i troszkę arogancki, a ja niczego ci nie obiecuję, tym bardziej wiekopomnej przyjaźni czy czegoś w tym stylu – rozbawił ją sposób, w jaki się wypowiedział, do tego stopnia, że chciała wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, jednak zachowała powagę, krzywiąc wargi w lekkim uśmiechu.
- Myślenie i logika zabijają życie, tak uważam, a ty nie mierz wszystkich jedną miarą – pokręcił głową, tłumiąc śmiech, widząc jej naburmuszoną minę, po czym odszedł na bok, zamienić kilka słów z pomocnikiem i bramkarzem.
     Nie odpowiedziała, nawet nie zdążyła, nie mając żadnej sposobności, bo obracając się niechybnie wpadła na piegowatego, który wcześniej przykuł chwilowo jej uwagę.
- Miło cię poznać, zwłaszcza, że Steven nigdy nie wspominał o młodszej siostrze. Głupio się przyznać, ale początkowo wziąłem cię za jego sympatię – odparł mrużąc oczy w dość zabawny sposób.
- Masz rację, mogłeś się nie przyznawać, bo to było niesmaczne. Steven ma narzeczoną. Nie wiem, za kogo się uważasz, żeby wysnuwać takie wnioski, w dodatku bezpodstawne – rzuciła, kiedy piłkarz obdarzył ją jednym ze swoich szczerszych uśmiechów, co zirytowało ją jeszcze bardziej.
- Popełniłem błąd, wyciągając niewłaściwy wniosek, masz rację, dlatego przepraszam. Zawsze jesteś taka drażliwa? – spojrzał na nią wymownie.
- Tylko wtedy, kiedy jestem głęboko poirytowana ludzkim zachowaniem.
- Wydaje mi się, że nie musimy zaczynać naszej znajomości w ten sposób. Moim celem nie było wyprowadzenie cię z równowagi, naprawdę. Złość szkodzi piękności, nie daj się przepraszać w nieskończoność – poruszył brwiami w dość zabawny sposób, co wywołało mimowolny uśmiech na jej twarzy, przez co odwróciła głowę w bok, nie chcąc, by zauważył jakiekolwiek zmiany w mimice jej twarzy.
- Miło było, Fernando – uścisnęła dłoń, którą wyciągnął, co miało być formą pożegnania z jej strony.
- Znamy się zaledwie kilka minut i wydaje mi się, czy próbujesz mnie zbyć? – przechylił głowę na bok.
- Nie mam pojęcia, o czym myślisz, ale dobrze ci się wydaje – mrugnęła do niego.
     Po niedługim czasie, w drodze do mieszkania poczuła się dziwnie, tak inaczej, inaczej niż dotąd. Zdawała sobie sprawę, jak kończyły się jej dotychczasowe znajomości z przystojnymi, wysportowanymi mężczyznami, tylko z żadnej nie potrafiła wyciągnąć dobrego wniosku. Raz po raz obiecywała sobie, że ten ostatni jest faktycznie tym ostatnim, ale jakaś niewyobrażalna siła pchała ją w ramiona innego, nowo poznanego, czemu nie potrafiła się oprzeć. Ona już tak miała. Taka właśnie była Lilianna Milford.
      Znała go stosunkowo krótko, bardzo krótko. Kolejny piłkarz, którego poznaniem nie była zainteresowana, a który w jakiś niewytłumaczalny sposób przyczynił się do tego, że dopadła ją niespotykana dotąd euforia pomieszana z radością. Nie potrafiła dokładniej sprecyzować tego, co się z nią działo. Zawsze miała problemy z uczuciami, z tymi prawdziwymi, z ich wyrażaniem, z przelewaniem ich na kartkę papieru. Mogłaby odegrać perfekcyjnie każdą podaną jej rolę, ale nie tą, którą nieustannie pisało jej życie; rolę, z którą nie umiała sobie ciągle poradzić, której niektóre elementy najchętniej wymazałaby ze scenariusza, a popełnione błędy powieliła na nowo, podejmując wiele nierozsądnych decyzji w swoim życiu. Człowiek jest stworzony do tego, by uczyć się na własnych błędach, ale u niej nie przynosiło to pożądanych rezultatów, a przyprawiało o wiele rozczarowań i życiowych klęsk.

     Anglia była dla niej ojczyzną, a Liverpool jednym z jej miast, jednakże dla Lily miastem zupełnie nowym, miastem przepełnionym urokiem i niesamowitą magią. Chciała się usamodzielnić, odrodzić tutaj na nowo, zaznać smaku samodzielnego życia. Miała tu brata, Alex, dwie osoby, które stały się bliższe jej sercu. Osoby, dzięki którym czuła się potrzebna. Poprzez angaż w przygotowania do zbliżającego się ślubu odczuwała spełnienie, potrzebę niesienia pomocy bliskim i aktywność. Taka też była jej matka. Uwielbiała pomagać innym, często zapominając o swoich sprawach. Tylko jej brakowało tutaj Liliannie. Była dziesiątki kilometrów stąd, pochowana w rodzinnym grobowcu. Była też w jej sercu, ciągle czuła jej obecność, ale też niemożność oparcia się na jej opinii, której brak tak odczuwała. Chciała, żeby w końcu w jej życiu wszystko było dobrze.
     Gnębiona nieprzyjemnymi, a zarazem dołującymi myślami, błądząc wokół postaci Lance’a, postanowiła utopić smutki w alkoholu, jak zawsze, gdy gubiła się we własnych myślach, gdy czuła się bezradna. Tego wieczoru zamierzała postawić właśnie na alkohol. Wchodząc do środka jednego z przyzwoitszych lokali tego miasta, nie zważała na nawiązki ciekawskich spojrzeń, a tym bardziej swój wygląd. W tym momencie nie to było najistotniejsze. Zajęła miejsce przy barze, zamawiając jeden ze swoich ulubionych trunków. Podpierając się brodą o dłoń, wyglądała żałośnie z wyraźnym grymasem na twarzy. Już po kilkunastu minutach sączyła trunek, po wypiciu którego, po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło, ten chwilowy błogostan, który wywoływał uśmiech na jej twarzy, a w nadmiarze powodował nieprzyjemne odczucia, przeradzające się w prawdziwą męczarnię.
- Picie w nadmiarze nie dobre, zwłaszcza, jeśli masz słabą głowę do alkoholu – dosiadł się do niej, pojawiając się niezauważony.
- Wiem, co jest dla mnie dobre – wzruszyła ramionami. – Nie mówmy o mnie, bo to ty powinieneś się wystrzegać alkoholu, jako piłkarz, czyż nie?
- Owszem, powinienem, ale do pewnego momentu – zacmokał, składając zamówienie.
- Niby teraz nastał ten odpowiedni moment? – przyjrzała mu się zaciekawiona.
- Nie, ale to moja sprawa, piję, bo chcę, podobnie jak ty – zauważył.
     Wzruszyła tylko ramionami w geście obojętności. Szczerze mówiąc nie interesowało ją zbytnio, co on robi w tym miejscu, widocznie miał ku temu taki sam powód, jak i ona.
- Wiesz, że Stevie będzie się martwił? – przyglądnął się jej, upijając spory łyk trunku.
- Nie jestem małą dziewczynką, poradzę sobie, chyba, że jako przykładny kolega i przyjaciel masz zamiar niezwłocznie go o tym poinformować..?
- A jeśli to zrobię? – odparł przekornie.
- To rób, chociaż i tak do tego nie dojdzie – zawtórowała mu, jakby na złość.
- Dojdzie do tego, że będę musiał ci pomóc w pewien sposób, bo nie będziesz w stanie wyjść stąd o własnych siłach – zaśmiał się.
- Żeby potem mnie wykorzystać, kiedy będę w pełni nieświadoma? – pokręciła tylko głową, ukrywając rozbawienie.
- Tutaj, w Anglii, wśród piłkarzy to bardzo modny zwyczaj. Zapewne wiesz o tym, jeśli czytujesz chociażby prasę – poruszył brwiami, szepcząc jej konspiracyjnie nad uchem.
     Zaśmiała się w duchu. Wiedziała, że to, co mówi jest prawdą, ale nie pokrywa się z jego wartościami moralnymi. Nie byłby zdolny, ażeby ją wykorzystać. Tak podpowiadała jej intuicja, a jaki był naprawdę? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała nic o Fernando Torresie, a perspektywa spędzenia wieczoru w jego towarzystwie wydawała się jej być dość ciekawa, ale nie intrygująca. Nie wiedzieli o sobie nic, poza znajomością swoich danych personalnych, co w zupełności wystarczało jej, a on nawiązując rozmowę, chciał za wszelką cenę to zmienić, móc dowiedzieć się czegoś więcej. 


14 komentarzy:

  1. ło mamusiu! JA nie byłabym taka wredna gdybym miała poznać Fernando Torresa! jego się nie da nie lubić!
    I wieczór z nim? no no ^^
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc Lily ma już doświadczenie, dosyć negatywne, jeśli chodzi o spotykanie się z przystojnymi piłkarzami. No to teraz myślę, że Fer będzie musiał się sporo natrudzić, żeby najpierw zdobyć jej zaufanie, a potem może coś więcej...Jak na razie mam nadzieję, że intuicja Lily nie zawiedzie i Torresowi nie przyjdzie do głowy spić biedną pannę Gerrard i jakoś niecnie wykorzystać...
    Mam też jedno małe pytanko.Planujesz relację ze ślubu Stevena i Alex?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, planuję ująć takową relację w jednym z rozdziałów.

      Usuń
  3. moim zdaniem rozdział jest na serio bardzo ciekawy. myślałam, że Lily rzuci się na wszystkich sławnych piłkarzy błagając o fotkę i autograf, a ona jest obojętna i jeszcze chciała pozbyć się ich towarzystwa. ale skoro miała tak niemiłe doświadczenie z tego typu facetami to nie ma, co się dziwić. jej zachowanie sprawiło, że jeszcze bardziej ją polubiłam. co do Fernando to podoba mi się jego postać. przywykłam do Torresa - chama, lecz ten jest słodki na swój sposób. widać, że z niego jest taki dobry przyjaciel, choć zawsze to może się zmienić. nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie na trójkę.
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się Lily, ale czasami też irytuje mnie swoim zachowaniem. Mam co do niej mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, że tak nie skakała i piszczała na piłkarzy, bo nie jedna na jej miejscu pewnie umarłaby ze szczęścia, gdyby koło niej stanął taki Torres. a tymczasem ona zachowała zimną krew i dała mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowania, Z drugiej strony przecież nie każdy sławny piłkarz jest taki, nie można oceniać ludzi po pozorach czy po tym kim są z zawodu, strasznie nie lubię takiego czegoś.
    Wiec jeśli Nando będzie chciał się zbliżyć do Lili do czeka go daleka droga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam przeczucie, że z tego ich wspólnego popijania coś wyniknie, no ale poczekajmy do następnego . A u mnie nowosc na to-przypadkowe-przeznaczenie.blogspot.com i zapraszam na nowego zraniona-za-mlodu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać, że dziewczyna nadal dość mocno przeżywa tego byłego chłopaka, stąd ta niechęć do piłkarzy. Poznaje piłkarzy jednej z niegdyś czołowej drużyny Premier League, a zachowuje się dość hm... żeby nie powiedzieć opryskliwie, to powiem specyficznie. :P
    No jestem ciekawa co wyniknie z tego spotkania w barze, bo niesamowicie budujesz napięcie. Jestem ciekawa czy będą w stanie najpierw przejść przez jakąś przyjaźń czy jednak od razu wpadną sobie w oko :)
    Pozdrawiam i weny:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wieczór z Fernando? Brzmi ciekawie ; ) Pomimo tego, że jej były grał w piłkę, to nie każdy piłkarz może być taki jak tamten ; ) Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic dziwnego, że bohaterka zachowuje dystans do piłkarzy, skoro kiedyś musiała zmierzyć się z tak nieprzyjemną sytuacją. Z resztą stereotypów o tego typu zawodnikach jest miliony! Urgh, lubisz budować napięcie i pozostawiać niedosyt, prawda? :D Jestem ciekawa co wyniknie z tego spotkania, bo Torres wydaje się być całkiem zabawnym mężczyzną. Powiem ci, że jest niewiele głównych bohaterek, które darzę sympatią, jednak Lily przypadła mi do gustu. Przynajmniej na razie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Wpadłam tu przez przypadek i przeczytałam na początku prolog, potem 1 i właśnie ten 2 rozdział. Opowiadanie mi się strasznie podoba. A jeszcze fakt, że występuje tutaj Fernando to już w ogóle. Także informuj o nowościach, jak możesz. No i ja też piszę opowiadanie, zapraszam Informuj tu - > 444-days-in-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Lily ma charakterek, co bardzo mi się podoba. Jej rozmowa, a raczej rozmowy, z Ferem są świetne.
    Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No i ja teraz nie wiem, czy Fernando gra tutaj dobrego braciszka, czy też może nie do końca i w ten sposób próbuje poderwać Li.
    Gdyby to drugie było faktem, trzeba przyznać, że nieźle mu idzie. Bez fajerwerków, ale jednak już siedzi w Lily głowie.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tam się wcale Lily nie dziwię, że ma taką słabość do przystojnych, dobrze zbudowanych sportowców. Patrząc prawdzie w oczy - która kobieta nie ma. :D I choćby niewiadomo jak oni nas krzywdzili, my i tak dalej dawałybyśmy się z dziecinną łatwością złapać w ich sidła, taka jest prawda.
    Co Lily i Torresa, ich zapoznanie się faktycznie przebiegło dość niefortunnie. Dziewczyna była dla niego niemiła i ewidentnie chciała go zbyć. Już drugie spotkanie prezentuje się zdecydowanie lepiej i widać, że Torres trochę Lily w głowie namieszał. xD
    Pozdrawiam. ;*
    PS. Zmiana nicku po raz ostatni. Tym razem - powrót do korzeni, ten podobał mi się chyba najbardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim skromnym zdaniem byłoby dziwnym faktem, gdyby reagowała na przystojnych piłkarzy w inny sposób. Łatwo dla nich stracić serce. A za którymś razem trafi na tego, który jej już go nigdy nie odda. Może to właśnie ten raz? ;D
    Podobają mi się ich rozmowy. Mają w sobie coś fajnego. ;) W dodatku oboje sprawiają wrażenie jakby za bardzo nie przypadli sobie do gustu, ale mimo wszystko są sobą w jakiś sposób zainteresowani. ;D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń